środa, 27 stycznia 2016

Wizyta w kuchni Dzień Dobry TVN


Jeżeli ktoś oglądał dziś Dzień Dobry TVN i zaglądał już wcześniej na mojego bloga, to nie miał wątpliwości, dlaczego się tam znalazłam. Jednak opiszę sytuację nieco szerzej, by nie było niejasności. Od 2014 roku zmieniam swój styl życia i podporządkowuję go Hashimoto. Trochę jest to uciążliwe, ale na dłuższą metę, da się z tym zaprzyjaźnić. Ta przewlekła choroba wreszcie zmotywowała mnie do zdrowych zmian, wyrabiania zdrowych nawyków, które stają się moimi zdrowymi obsesjami. Stąd pojawił się jakiś czas temu blog. Ale nie traktuję go jako formy zarabiania na życie, tylko jako notatnik, przede wszystkim dla siebie, by wszystko, czego się dowiem, było skoncentrowane w jednym miejscu, ale też dla innych. Ja już wiem, jak trudno o sprawdzoną profilaktykę. Stąd wyniki moich poszukiwań gromadzę w sieci, by natchnąć również poszukujących.
 Przełomowym momentem w zdobywaniu wiedzy, była książka "Zapalenie tarczycy HASHIMOTO", którą dostałam od kuzynki w Stanach. Napisała ją Polka, farmaceutka, Izabela Wentz, która sama ma Hashimoto i przeszła długą drogę, by... wyzdrowieć. Jej się to udało. Opisała  tam różne metody, którym się poddawała, ich działanie itp. Książka uporządkowała moją wiedzę na temat...niewiedzy i pomogła w obraniu drogi poszukiwań. Przeszłam już wiele konsultacji endokrynologicznych, dietetycznych, alergologicznych, a nawet psychologicznych. Mam też kilku zaprzyjaźnionych lekarzy, z którymi rozmawiamy o tym, o czym nie można rozmawiać oficjalnie. Nie jest łatwo. Dużo wskazówek, recept się wyklucza. Ja wreszcie postanowiłam szukać punktów wspólnych. O wszystkich moich krokach informuję lekarza, konsultuję i proszę o skierowania na badania. Niech lekarz wie, co robię, jakim metodom się poddaję. Nie na wszystkie lekarz patrzy przychylnie, ale specjaliści od medycyny naturalnej wręcz są zachwyceni. Jedno jest pewne, przy Hashimoto występuje szereg innych możliwych chorób autoimmunologicznych, dlatego każdy wymaga indywidualnego podejścia. Trzeba samemu uzbroić się w cierpliwość i słuchać organizmu, na co ze wskazanych rzeczy reagujemy dobrze, a na co źle. We wszystkim chodzi o wsparcie naszej odporności i nieutrudnianie życia organizmowi, stąd proste, nieprzetworzone produkty. Mimo, że wielu mi odradzało leczenie farmakologiczne, nie rezygnuję z tego. Kiedy już za jakiś czas doczekam się dzieci, wtedy może zaryzykuję i pójdę tylko w naturalne metody. 
 Podsumowując, radzenie sobie z tym jest długą drogą. Ważne, by nie bagatelizować diety. Ja mam leniwe i nieszczelne jelita, jak wielu przy tej dolegliwości. Stąd takie restrykcje. Już rok przygotowuję się do protokołu autoimmunologicznego, by osłabić stan zapalny i zwiększyć odporność. Chciałabym wytrzymać te 90 dni, ale jak wytrzymam zalecane minimum 30, też będzie dobrze. Skoro mowa o diecie, poniżej przepisy na to, co jem często. To propozycje, które przedstawiłam w kuchni Dzień Dobry TVN.

CHLEBEK BANANOWY Z MLEKIEM KOKOSOWYM



SKŁADNIKI:
-​3 mniejsze banany
-6 jajek (osoby na protokole autoimmunologicznym mągą zastąpić jajka siemieniem lnianym w proszku: 1 łyżka siemienia i 3 wody zastępują jedno jajko, trzeba to wcześniej podgotować i wystudzić)
-mąka kokosowa (3/4 szklanki)
-mąka migdałowa (1/2 szklanki) można samemu zblendować łuskane migdały, warto dzień wcześniej wymoczyć i wysuszyć
-cynamon mielony (1,5 łyżeczki)
-szczypta soli
-laska wanilii
- olej kokosowy (1/4 szklanki) najlepiej rozpuścić w garnku
-mleko kokosowe pełnotłuste (1/3 szklanki)

Wszystkie składniki łączymy i miksujemy lub mieszamy blenderem do uzyskania jednolitej konsystencji. Nagrzewamy piekarnik na 180 stopni. Ciasto wkładamy do foremki wysmarowanej olejem kokosowym lub wyłożonej papierem do pieczenia (takiej jak do pasztetu) 10x20 może być mniejsza.
Wstawiamy na 45 minut. Po wyjęciu sprawdzamy długą wykałaczką, czy ciasto nie jest mokre w środku, patyczek ma być czysty po wyjęciu. Można podawać z konfiturą z malin.

INDYK W MARYNACIE PEŁNEJ WSPARCIA NA ODPORNOŚĆ


SKŁADNIKI:
-1 kg piersi z indyka
-suszona bazylia (łyżeczka)
-suszone oregano (łyżeczka)
-suszony tymianek (łyżeczka)
-łyżeczka cynamonu
-łyżeczka kurkumy
-odrobina pieprzu
-kilka goździków
-sól
-2 ząbki czosnku
-cała główka czosnku
-masło klarowane
-sok z połowy cytryny
-rękaw do pieczenia​

Pierś myję i nacieram odrobiną soli. W garnku rozpuszczam 1,5 łyżki masła klarowanego. Po zdjęciu z ognia do masła dodaję zioła, przyprawy i czosnek. Marynatą nacieram indyka. Dobrze jakby kilka godzin postał w lodówce, by przeszedł smakiem.
Piekarnik nastawiam na 180-190 stopni. Wkładam indyka w rękaw do pieczenia. Dorzucam rozmaryn i całą główkę czosnku przekrojoną na pół. Dolewam sok z połowy cytryny. Piekę 45-50 minut.

Można podać indyka ze spaghetti z pociętej obieraczką marchewki, pietruszki i cukinii. Warzywa blanszujemy 3 minuty we wrzątku i można wzbogacić ich smak pesto.:)

MIKSTURA NA ODPORNOŚĆ
zwalcza bakterie, wirusy, grzyby, pasożyty

SKŁADNIKI:
-główka posiekanej cebuli
-główka posiekanego drobno czosnku
-kawałek imbiru starty na tarce ( wielkość kciuka)
-tak samo z kawałkiem startego chrzanu
-2-3 łyżeczki sproszkowanej kurkumy
-odrobina cynamonu
-i szczypta czerwonej papryki
-2-3 szklanki naturalnego, mętnego octu jabłkowego

Wszystkie składniki wrzucamy do 0,5 l słoika, zalewamy octem jabłkowym. Można dodać sok z połowy cytryny i odrobinę miodu, jak ktoś nie jest uczulony i nie jest na protokole autoimmunologicznym.
Wszystko zamykamy szczelnie i odstawiamy w ciemne, suche miejsce na 2 tygodnie. 
Po 2 tygodniach, przecedzamy miksturę, by był sam sok. Przelewamy w jakiś słoik, buteleczkę. I możemy taką miksturą zaczynać poranek: 2 łyżki syropu zalewamy ciepłą (nie wrzącą) wodą. I pijemy na czczo. Warto przemycać to dzieciakom, nawet w herbacie. :)

SMACZNEGO I NA ZDROWIE!
CAŁUSY,
A.

czwartek, 14 stycznia 2016

O mały włos!

 Kto zmaga się z chorobami tarczycy, bardzo często narzeka na wypadanie i łamanie się włosów. Wydaje się Wam, że piękne, lśniące i gęste włosy to niedoścignione marzenie? Może być jednak zupełnie inaczej i to nie tylko przez wizyty u fryzjera.
 Jedno jest pewne, bardzo ważne, by na co dzień nie zapominać o suplementacji. Selen, cynk, witaminy z grupy B, witamina A, E, D są niezbędne w naszej codziennej diecie. Trudno dostarczyć cały zestaw w pożywieniu, dlatego wspomaganie się dobrymi suplementami jest wręcz konieczne. Nie można też bagatelizować wody. Warto pić ok. 3 l dziennie ( 2 l to minimum). Ale uwaga, jeżeli pijemy, to małymi łykami, by jelita zdążyły wodę przyjąć i odżywić nasz organizm. Pochłanianie pół butelki jednorazowo ma wymierny efekt, bardzo szybko przelatuje i niewiele wnosi. To niezbędne, by odżywić skórę i włosy od środka. Jednak jest coś, a właściwie ktoś jeszcze.
 Słyszeliście o kimś takim jak trycholog? Aż mi wstyd, bo ja poznałam istnienie i znaczenie takiego specjalisty, kilka miesięcy temu. Lepiej późno niż wcale, dosłownie. Sama trafiłam nie tylko na wspaniałego trychologa, ale jeszcze na Anioła. Wspaniałą, ciepłą Kobietę, z którą spotkania są ogromną przyjemnością. Nie tylko moje włosy na tym korzystają, ale i ogólne samopoczucie. Z niecierpliwością czekam na kolejne nasze spotkania. Jako Hashimotka z włosami miałam problem. Mocno wypadały i brakowało im blasku. Owszem, koloryzacja też robi swoje, ale trycholog uświadomiła mi, że to, co robimy na włosach, nie szkodzi im tak, jak zaniedbywanie ich od wewnątrz. Poza suplementacją warto zainwestować np. w mezoterapię igłową (tak, kłucie w głowę, ale spokojnie, ból niewielki, do zniesienia:)). Po dwóch zabiegach efekt jest już zauważalny. Włosy są bardziej "odbite" , jakby dostały drugie życie. A po dłuższym okresie oczekiwania zauważamy wiele krótkich, nowych włosków. Przyjemna jest również głęboka regeneracja, kuracja nawilżająca na dłuższe włosy. Pewne jest, że trycholog zadba o nie inaczej niż fryzjer. Warto nawet raz zrezygnować z wizyty u fryzjera i ten budżet przeznaczyć na trychologa. Chociaż raz w roku, a może nawet i raz w życiu;). Ogromnie doceniam to, że poznałam takiego specjalistę w osobie Ani. 

Podsumowując, życzę Wam, nie tylko Hashimotki, pięknych pukli;). Okazuje się, że włosom można pomóc na wiele sposobów. Polecam Wam kanał na YT "mojej" Ani :). Zanim postanowicie pójść na konsultację, na tym kanale znajdziecie wiele cennych wskazówek codziennej pielęgnacji. O mały włos, a skazałabym swoje włosy na gorsze życie;).

https://www.youtube.com/channel/UCtwlc2wkdWHHT_fbruHdocQ 
Na zdrowie,
pozdrawiam ciepło,
A.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Moje sposoby na przeziębienie

 Wyjątkowo mroźno zaczął się Nowy Rok. Ostrzegałam Widzów, by naprawdę o siebie zadbać, nie zapominać o czapkach, szalikach, rękawicach i kilku warstwach ubrań. Sama jednak, zupełnie świadomie, z czapki zrezygnowałam. Tłumaczyłam sobie, że to na chwilę, że mam kaptur itp. I co? Kaptur zakładałam rzadko, bo szybko przemieszczę się z samochodu do domu.... No i się doigrałam. Walczę, by nie zachorować i by nie dać się anginie. 

W niedzielny wieczór było najgorzej. Czułam, że łamie mnie w kościach, jest zimno, ale ciało gorące. I bardzo mocno bolało mnie gardło. Ból przechodził nawet do głowy. Zatem nie można było długo czekać i należało wprowadzić sprawdzone metody Męża, Mamy i Teściowej... i trochę moje. Zazwyczaj szybko stawiają na nogi.
 Pierwszy, najszybciej działający na mnie sposób to wyparzanie nóg. Po zagotowaniu wody, do miski wsypuję łyżkę soli kuchennej i wlewam wrzątek. By się nie poparzyć, dolewam nieco zimnej wody. Ale w nogi musi piec:).
I tak oto nieśmiało, wkładam na chwilę nogi i szybko wyjmuję... i tak aż do momentu, kiedy mniej zacznie parzyć. Później biorę jakieś ciepłe skarpety, a Mąż wciera mi w stopy rozgrzewającą maść, tak, że aż później długo "szczypie".
 Kolejny krok, który stawia mnie na nogi, to wypicie, zwanej przez moją Teściową, "wstrząsowej dawki" aspiryny i witaminy C. Wczoraj wypiłam 3 musujące tabletki aspiryny. Po takim rytuale, otulona w ciepły dres kładę się spać i dogrzewam troszkę Mężem, ale wtedy konieczna jest dla mnie elektryczna poduszka grzejąca. Trzeba się po prostu dobrze wypocić. :)
 Z gardłem już nieco trudniej. Wczoraj ból i pieczenie złagodziło płukanie go mieszanką wody z sody oczyszczonej. Smakuje podobnie, jak lek na bazie sody, który zawsze na taki ból dawała mi Mama. Później łagodziłam do syropem z malin i kilkoma porcjami naturalnego miodu. Ale w nocy kilka razy wstawałam, by ten ból złagodzić.
 Rano gardło wypłukałam szałwią i rumiankiem, później wypiłam jakąś herbatkę na gardło. Jest lepiej, ale płukanie muszę jeszcze kilka razy powtórzyć. Muszę też, poza codzienną suplementacją, chcieć pamiętać o czapce:), w ostateczności o kapturze. 
 Jeżeli kogoś z Was też łamie w kościach przez ten dotkliwy mróz i chce się zainspirować moimi metodami, proponuję wyparzanie nóg. I niezapominanie o codziennej suplementacji ważnych witamin i minerałów. Przede wszystkim pamiętajmy o witaminie D, C, A, K, witaminach z grupy B, o selenie i cynku. Co do aspiryny, upewnijcie się, czy Was nie uczula. 
 Pierwsze z wyżej wymienionych metod, zadziałały. Jak zawsze zresztą. Odpukać,ale nie byłam tak porządnie chora już ponad trzy lata. Nie łamie mnie w kościach, nie czuję, że zaraz będę chora, ale muszę walczyć przez kilka dni z gardłem. Boli mniej, ale jeszcze nie jest tak, bym czuła, że nic nie muszę;).


 Życzę zdrowia i ślę dużo ciepła! 
 A.