sobota, 24 stycznia 2015

Witamina szczęścia

 
Nie będę trzymać Was w niepewności i od razu powiem, że mowa o witaminie D. Naturalne jej źródło to przede wszystkim SŁOŃCE. Nawet 80% zalecanej dziennej dawki może dostarczyć przebywanie na świeżym powietrzu przez 15 minut w słoneczny dzień. Ciało musi być odsłonięte przynajmniej w 18% (  w tym też pozbawione filtrów ochronnych). To tzw. biosynteza w skórze. Samemu łatwo zauważyć, że wiosną i latem mamy zdecydowanie więcej energii i dni z lepszym nastrojem. Na nic jednak zda się próba "łapania słońca" w naszym kraju w okresie od września do kwietnia włącznie. Na to źródło wit. D nie możemy liczyć, dlatego, nie tyle warto, co wręcz trzeba ją dostarczać w formie pożywienia, ale również suplementów. Światowa Organizacja Zdrowia włącza Polaków do grupy ryzyka niedoborów tej witaminyze względu na szerokość geograficzną. Stąd niemalże pewne jest, iż wielu z nas ma jej niedobór. Można go oczywiście zbadać, ale to dość kosztowne i mój internista powiedział, że szkoda wydawać na to pieniądze. Lepiej od razu kupić naturalną wit. D w aptece. 
 Wielokrotnie spotkałam się z opiniami, że lekarze pomijają informowanie pacjentów o ważnej roli tej witaminy. W moim przypadku było jednak inaczej. Od ponad 6 miesięcy dostarczam ją organizmowi w postaci suplementu i czuję wyraźnie spadek formy, kiedy mam np. tygodniową przerwę. Stała się moją kolejną zdrową obsesją. 
 Na co ona wpływa? Witamina D rzutuje niemalże na wszystko. Od układu nerwowego, immunologicznego, rozrodczego, przez pracę mięśni, kości, funkcjonowanie mózgu, odporność, metabolizm, po ogólne poczucie szczęścia i dobrej energii. Na jej temat znajdziecie wiele informacji w sieci. Ja chcę dać Wam tylko sygnał, że nie ma na co czekać. Jeżeli możesz, już dziś zacznij dostarczać ją świadomie nie tylko sobie, ale i tym, których kochasz. Poza tabletkami dostarczaj jej także przez pożywienie. Dużo tej witaminy mają takie ryby jak: węgorz, łosoś, śledź, makrela i dorsz. Dodatkowo występuje w żółtku jaj, serze żółtym i maśle oraz w mleku. Warto zwrócić uwagę na to, które z tych produktów nas nie uczulają. Ja mogę zapomnieć o dorszu, jajkach i mleku, o czym dowiedziałam się niedawno i jeszcze tej wiedzy nie przetrawiłam.
 Nic, tylko czekać, aż znów będzie wiosna. Ale suplementację witaminy D zamierzam praktykować cały rok. Was też do tego zachęcam! Na zdrowie!






















piątek, 2 stycznia 2015

Z cyklu: POGROMCY RAKA - KURKUMA

 Wraz z rozpoczęciem nowego roku postanowiłam zacząć krótki, aczkolwiek ważny cykl o naturalnych, łatwo dostępnych pogromcach raka. Czas podzielić się z Wami sposobami, które pomagają zapobiegać nowotworom, a przede wszystkim wspierającymi oczyszczanie naszego organizmu ze szkodliwych substancji.
  Zacznę od kurkumy. To, co w niej najważniejsze, to kurkumin - naturalny antyoksydant z właściwościami przeciwzapalnymi. Co to znaczy? Pomaga w walce z wolnymi rodnikami, czyli w niszczeniu wszystkiego złego z zewnątrz, jak np. toksyn ze środowiska, przetworzonej żywności.



 Kurkumin, to naturalna broń, która wnika do wnętrza szkodliwych komórek i niszczy je. Zalecana dzienna dawka, to 1/4 łyżeczki. Naukowcy z Centrum Badań nad Rakiem w Houston dowiedli, że ludzie, którzy spożywają tę dawkę 8 razy rzadziej chorują na raka płuc, 10 razy rzadziej na raka nerki i 5 razy rzadziej na raka piersi. Kurkumin wchłania się najlepiej w połączeniu z papryką i czarnym pieprzem.

 To tylko jedna z wielu podstawowych przypraw, które powinny mieć stałe zastosowanie w naszej kuchni. Dodawać możemy ją do wielu zup i potraw, a nawet do herbaty. To kolejna zdrowa obsesja przynosząca wiele dobra. Najważniejsze to konsekwencja w jej stosowaniu, czyli po prostu zdrowe uzależnienie. Jakie jeszcze skarby mamy już w naszej kuchni, jakie warto mieć? O tym już niebawem w moich kolejnych postach.

Na zdrowie! Niech go nie zabraknie w 2015 roku:)
Dbajcie o siebie i bliskich,
z ciepłym pozdrowieniem
A. Dec