Ostatnio przeżywam pewien rodzaj buntu i wkurzenia na Hashimoto. Przede wszystkim dlatego, że daje to wiele ograniczeń żywieniowych. A dla osoby zakochanej we włoskiej kuchni, mieszkającej naprzeciwko pizzerii, jest to prawdziwa udręka. Ostatnie 2 tygodnie, to 3 pizze w moim żołądku. To pyszny obiad, surówki i zupy ze śmietaną. :) To było przepyszne. A teraz czuję się znów słabiej, gluten robi swoje. Gorzej śpię, puchnę, czuję ucisk w okolicach tarczycy. Kolejny raz i na pewno nie ostatni, przekonuję się, że za uleganie pokusom, płacę wysoką cenę. Dlatego z chęcią wracam do rygorów diety dla Hashimotek. Częściej, niż dieta, denerwuje mnie postawa społeczeństwa, które bagatelizuje tę dolegliwość, często wyśmiewając to i zarzucając uleganie modzie na Hashimoto. Bardzo bym chciała w tym przypadku być bardzo niemodna. Uwielbiam gluten, uwielbiam mleko, uwielbiam śmietanę, uwielbiam sery, uwielbiam wszystko to, czego jeść nie mogę. I nie dlatego, że od tego tyję, tylko dlatego, że po takim jedzeniu czuję się źle. Jest mi trudniej się skoncentrować, czuję się ospała, mam zły nastrój, niższe ciśnienie, czuję ucisk w okolicach tarczycy. A to, że puchnę doprowadza jeszcze bardziej do szaleństwa. Stąd moja potrzeba szukania patentów, które będą zdrowymi nawykami, zdrowymi obsesjami, wspierającymi mój organizm.

W sieci jest coraz więcej artykułów na jej temat, dlatego opiszę to w skrócie. Skupię się na tym, co daje regularne spożywanie MSM. To biały proszek, który łatwo rozpuszcza się w wodzie. W smaku jest gorzka. Ale warto, by stała się naszą zdrową obsesją ;). Ma ogromne znaczenie w profilaktyce oraz leczeniu. Wzmacnia błony, które otaczają nasze komórki, dzięki czemu lepiej się nawadniamy, dostarczamy organizmowi więcej witamin i minerałów. Pomaga walczyć z alergiami, pasożytami i toksynami. Badania wykazują, że jest pozbawiona skutków ubocznych. Ja rozpuszczam jedną płaską łyżeczkę w butelce wody. To moja dzienna dawka. Po dobie MSM dociera do niemalże wszystkich tkanek, a to, co nie zostanie poddane procesowi przemiany materii jest wydalane z organizmu po ok. 96 godzinach.
Warto zacząć ją przyjmować w mniejszej dawce, by sprawdzić, jak na nas działa. Pierwszego dnia przyjmujemy 1 g, jak wszystko będzie ok, dawkę można zwiększyć. Już 5 g dziennie po ok. tygodniu stosowania wpływa na zmniejszenie chronicznego zmęczenia. A regularne stosowanie MSM pomaga budować mięśnie, poprawia kondycję skóry, włosów, paznokci. Pomaga w odbudowie kolagenu, korzystnie wpływa na stawy. Zewnętrzne stosowanie siarki pomaga usunąć blizny, skóra się dużo lepiej regeneruje.
Ja już zdążyłam się od tego uzależnić i zastanawiam się, dlaczego odkryłam to tak późno. Jeżeli ktoś chce poznać więcej szczegółów, zachęcam do przeczytania tego artykułu: http://www.sygnaturazdrowia.pl/suplementy/msm-po-prostu-siarka/
Na zdrowie!
Pozdrawiam ciepło i lecę na rower :)
A.